Piotr Trella
Piotr Trella (9 kwietnia 1938 r. -18 października 2020 r.)
Na scenie uwielbiam kochać, ale również wbijać sztylet w serce. Być amantem i czarnym charakterem - mówił bydgoski tenor PIOTR TRELLA w rozmowie z Justyną Król http://www.encyklopediateatru.pl/artykuly/55456/przylgnela-do-mnie-rola-amanta
Pan na swoim koncie 22 role operetkowe i musicalowe oraz 23 operowe. To setki, a może nawet tysiące występów...
- Moją działalność artystyczną można podzielić na trzy etapy. Pierwszy - estradowy. Tu wspaniale wspominam choćby współpracę ze Zdzisławą Sośnicka, Urszulą Sipińską i Mieczysławem Foggiem. Jeździliśmy po Polsce z koncertami pod dyrekcją Zygmunta Milhika i Jerzego Miliana. Także z Zenonem Laskowikiem, który jeszcze przed założeniem kabaretu "Tey", z pasją grał na gitarze, objechałem cały kraj. Kolejnym etapem było śpiewanie w Operetce Poznańskiej. Pamiętam swój pierwszy występ na scenie operetkowej. W 1962 roku zagrałem rolę Alwareza "Sinobrody" J. Offenbacha. Potem już dostawałem same pierwszoplanowe role. Niestety, tamto środowisko było na tyle hermetyczne, że nie chciano wpuścić śpiewaka operetkowego do opery, a to było moje największe marzenie. Na szczęście nadszedł też trzeci etap - przeprowadzka do Bydgoszczy, a wraz z nią, mój debiut operowy, umożliwiony przez dyrektora artystycznego bydgoskiej opery - Włodzimierza Ormickiego. Potem zaczęły się wyjazdy na inne sceny operowe.
I na dobre rozsmakował się Pan w śpiewaniu operowym...
- Zawsze byłem zafascynowany teatrem muzycznym, który łączył aktorstwo ze śpiewem. Pozwalał mi się wcielać w bohaterów różnych epok. Traktowałem tę moją podróż po teatrach jako wielką muzyczną przygodę. Najbardziej jednak chciałem być właśnie śpiewakiem operowym...
(…) Ma Pan na koncie wiele nagród, w tym aż trzy "Złote Maski"...
- Pierwszą otrzymałem za "Poławiaczy pereł" Bizeta, a drugą za "Toskę" Pucciniego. Trzecią "Złotą Maskę" wręczono mi za całokształt pracy artystycznej.
Sylwetkę Piotra Trelli kreśli w Bydgoskim Informatorze Kulturalnym ( X 2020) Wiesław Wierzbicki:
https://issuu.com/bik_/docs/bik_2020-10-issuu?fbclid=IwAR1eODBbVlzvZTNuj-PKuYUol67uTDUta4400Bnn5ZfRprEADGzlqseDuCk
Pan na swoim koncie 22 role operetkowe i musicalowe oraz 23 operowe. To setki, a może nawet tysiące występów...
- Moją działalność artystyczną można podzielić na trzy etapy. Pierwszy - estradowy. Tu wspaniale wspominam choćby współpracę ze Zdzisławą Sośnicka, Urszulą Sipińską i Mieczysławem Foggiem. Jeździliśmy po Polsce z koncertami pod dyrekcją Zygmunta Milhika i Jerzego Miliana. Także z Zenonem Laskowikiem, który jeszcze przed założeniem kabaretu "Tey", z pasją grał na gitarze, objechałem cały kraj. Kolejnym etapem było śpiewanie w Operetce Poznańskiej. Pamiętam swój pierwszy występ na scenie operetkowej. W 1962 roku zagrałem rolę Alwareza "Sinobrody" J. Offenbacha. Potem już dostawałem same pierwszoplanowe role. Niestety, tamto środowisko było na tyle hermetyczne, że nie chciano wpuścić śpiewaka operetkowego do opery, a to było moje największe marzenie. Na szczęście nadszedł też trzeci etap - przeprowadzka do Bydgoszczy, a wraz z nią, mój debiut operowy, umożliwiony przez dyrektora artystycznego bydgoskiej opery - Włodzimierza Ormickiego. Potem zaczęły się wyjazdy na inne sceny operowe.
I na dobre rozsmakował się Pan w śpiewaniu operowym...
- Zawsze byłem zafascynowany teatrem muzycznym, który łączył aktorstwo ze śpiewem. Pozwalał mi się wcielać w bohaterów różnych epok. Traktowałem tę moją podróż po teatrach jako wielką muzyczną przygodę. Najbardziej jednak chciałem być właśnie śpiewakiem operowym...
(…) Ma Pan na koncie wiele nagród, w tym aż trzy "Złote Maski"...
- Pierwszą otrzymałem za "Poławiaczy pereł" Bizeta, a drugą za "Toskę" Pucciniego. Trzecią "Złotą Maskę" wręczono mi za całokształt pracy artystycznej.


Stopka
Opera Nova jest finansowana ze środków Samorządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego


